Jeśli chcecie kogos zaskoczyc to te ciastka zrobią to za was. dodatkowym ich atutem jest to ze blyskawicznie się je robi. ja zdążyłąm nawet przed sobotnimi kursami (na sniadanie - do kawy). jest to moj ideal smaku i od teraz jeden z ulubionych przysmakow.
- Cukier (trzcinowy - ciut ponad 1/3 szklanki)
- Wiórki kokosowe (ok 70-80g)
- płatki owsiane (ok 90g)
- mąka żytnia (pół szklanki) lub tez mąka pszenna
- masło smietankowe (pół kostki - 100g)
- miód (2 łyżki)
- soda (płaska łyżeczka rozpuszczona w 2 łyżkach wrzątku)
Oto składniki ktorych profesor atomus potrzebowal do stworzenia idealnych, zdrowych ciasteczek. Ale profesor atomus przez przypadek dodał jeszcze jeden składnik - związek X (tak zwanha magia w rękach ;)). I tak powstały nieświadome swego nadzwyczajnego smaku kokosowo-żytnio-owsiane ciasteczka.; tututuudututuutuu.
A teraz poważnie:
nalezy zmieszac płatki, mąkę, wiórki i cukier. w drugim naczyniu rozpuscic masło i dodac płynny miód i sodę. wymieszac. rozpłaszczone kulki wylozyc na papier do pieczenia. piec ok 8 min w temp 180st. po wyjęciu odczekac gdyz na poczatku są miękkie potem przelozyc na kratkę. smak naprawdę niebianski. takie leciutkie, delikatne, rozplywaja sie w ustach.wg mojego taty na 6, wg mnie na 7 ;).
Eksperymenty:
w celu utworzenia idealnie niekalorycznych ciastek probowalam zamiast masla dac jogurt balkanski (pol opakowania), a zamiast cukru slodzik - 10 tabletek rozpuszczonych w wodzie. ciasteczka oczywiscie takie pyszne nie wychodzą - poza tym mają inną - miększą konsystencję. jesli jednak ktos jest na diecie to myslę ze beda mu smakowaly. ja je wcinam b. chętnie
ps. chciałam w końcu wstawic przepis i fotki mini-bounty ale nic z tego. mimo iz te lepsze od sklepowych batoniki robilam juz z powodzeniem 2 razy i 2 razy robilam zdjecia, moj brat wszystko z aparatu skasowal ;(. tak wiec w najblizszym czasie przepisu i zdjec chyba nie bedzie. są na szczescie u Dorotus wiec zapraszam tam.
po drugie zapraszam do zrobienia deseru, na ktory przepis mam od mojej matki chrzestnej, ale ktorego zdjec nie robilam.
mianowicie. jabłkja gotujemy w białym polslodkim winie z gozdzikami az do miekosci i podajemy z lodami smietankowymi/waniliowymi (jeszcze kiedy są gorąco). to naprawdę istne niebo w gębie. znika od razu i z osob ktorym to podawalam (a robię to raz na jakis czas) zawsze smakowalo. nawet wybrednym włochom ktorzy nie chcieli jesc pierogow z serem (wariaci!!!)
8 komentarzy:
Są pyszne, tez je robilam :)
Pozdrawiam! :-)
piekne ciacha, bardzo ladna fotka, musze je wyprobowac, wygladaja smakowicie,,,,
O, też je robiłam. Zgadzam się, są przecudne! :)
Te ciasteczka tak jak Bonuty atakuja mnie zewszad :-) Musze koniecznie kiedys upiec :-)
robiłam je kiedyś z blogu Dorotus, ale Twoje też z chęcią wypróbuję, zwłaszcza ze dziś zaczęly się ferie co oznacza czas na pieczenia :D
PS: Informuję, że podlinkowałam Twojego bloga do mojego nowoutworzonego.
Basiu, z przyjemnością zawiadamiam, że zostałaś ustrzelona ;) Jeżeli masz ochotę się pobawić, zajrzyj na mojego bloga :)
Basiu ja tez Cie postanowilam ustrzelic http://saurelin.blogspot.com/2008/02/ustrzelona-i-zastrzelona-czyli-wspolna.html
Malutka , ustrzelilam Cie zapraszam do gry :)
Prześlij komentarz